Astrofizyka dla zabieganych Neil deGrasse Tyson 7,4
ocenił(a) na 45 tyg. temu Na liście błędów poznawczych znajduje się pewien syndrom, który stanowi ciekawy przykład zaburzeń percepcji. Syndrom ten nazywa się "klątwą wiedzy" lub "syndromem specjalisty". Polega on na tym, że osoba posiadająca wysokie kompetencje w jakiejś wąskiej, specjalistycznej dziedzinie nie jest w stanie obiektywie ocenić możliwości poznawczych osób będących w tej samej dziedzinie laikami. Zazwyczaj specjalista zakłada (zupełnie zresztą błędnie),że nawet laik zna podstawy, bo są przecież oczywiste. Zapomina, że oczywistość tych podstaw jest bezsprzeczna tylko dla niego, nie zaś dla pozostałej rzeszy ignorantów. Klątwa wiedzy charakterystyczna jest dla słabych nauczycieli i wykładowców, którzy próbują przybliżyć jakiś złożony problem naukowym pariasom, ale czynią to tak, jakby rozmawiali z kolegami profesorami.
Z przykrością stwierdzam, że Neil DeGrasse Tyson nie ustrzegł się klątwy wiedzy i - szczególnie w pierwszych rozdziałach swojej książki - zwyczajnie zignorował zabieganych i zaserwował im zupełnie niestrawną dawkę informacji pozbawionych klucza, słów i desygnatów pozbawionych definicji, wreszcie teorii tłumaczonych innymi (równie tajemniczymi) teoriami, co z punktu widzenia logiki jest karygodne.
Zastanawia mnie, czy termin "zabiegani", którego Tyson użył w tytule jest w polskim wydaniu właściwie przetłumaczony, jednakże moje wątpliwości zostały szybko rozwiane, bo w przedmowie książki termin ten dokładnie dookreślono. "Zabiegany" według autora, to ten, który nie ma czasu na czerpanie wiedzy z opasłych tomów, który "jest zbyt zajęty, żeby chłonąć wiedzę o kosmosie na zajęciach, z podręczników czy programów dokumentalnych, lecz mimo wszystko poszukuje zwięzłego, a przy tym rzeczowego wprowadzenia w tę tematykę..."
Skoro tak dokładnie została określona grupa docelowa, dla jakiej przeznaczona jest książka Tysona, skoro w dodatku spełniam warunki przynależności do niej, to dlaczego czytając pierwszy rozdział i tak musiałem spędzić większą część dnia na wertowaniu opasłych tomów fizyki, astronomii i astrofizyki, wysłuchać przydługich wykładów podobnych mądrali w sieci, żeby w ogóle zrozumieć, co Tyson do mnie pisze?
Autor przed pierwszym rozdziałem swej książki umieścił motto: "Wszechświat nie ma obowiązku być dla ciebie zrozumiałym". To święta prawda, wszechświat nie, jednak wykład astrofizyki dla zabieganych już chyba tak. Inaczej jaki to ma sens?
Mówi się, że nauczyciel jest tylko na tyle dobry, na ile dobry jest najsłabszy jego uczeń. No cóż…